i piwiarni, jakie spotykał na drodze. Wieczorem wracał do Willi Gałganiarzów pijany, nie dowio\edziawszy się niczego.
Nazajutrz znów rozpoczynał poszukiwania z tymże samym skutkiem, na tychże samych warunkach.
Joanna Desourdy mieszkała dotąd jeszcze w domu przy ulicy Robineau, gdzie umieściła się ze swą, córką, wszakże od owego dnia fatalnego, w którym nikczemnie porzucił ją jej kochanek, obdarłszy ze wszystkiego, cień ledwie pozostał z tej młodej kobiety.
Przechodziła ona wszelkie męki, jakie serce matki dosięgnąć są, w stanie.
Mała Lina, owładnięta gorączką. leżała w łóżku. Joanna czuwała przy niej zrozpaczona.
Pognębiona wstydem, ale gotowa znieść wszelkie upokorzenia, aby dostarczyć chleba swojemu dziecku, ta nieszczęśliwa chodziła, prosząc o robotę dawnych swych klientek.
Nigdzie jej nie znalazła, a zdawało się jej, iż wszyscy mówiąc do niej, patrzyli na nią i odpowiadali jej z pogardą.
Niezrażona zawodem, udawała się do składów gotowych damskich ubiorów.
Odpowiedziano jej, że sprzedaż źle idzie, oraz że liczba dawnych robotnic jest wystarczającą, nowych zatem przyjmować nie mogą.
Po owych bezskutecznych staraniach nieszczęsna wpadła w rozpacz, łatwą do zrozumienia. Wreszcie udała się do pałacu na bulwar Haussmana, postanowiwszy opowiedzieć wszystko pannie Verrière i błagać ją o pomoc, czegóżby bowiem nie uczyniła dla swej małej Liny? Tam jednak powiedziano jej, że bankier przebywał na wsi z córką i siostrzenicą.
— Jechać do Malnoue? — myśleć o tem nie mogła, mimo niewielkiej odległości od Paryża. Brakło jej na to pieniędzy.