Z dwóch luidorów, pozostawionych przez nikczemnego Pawła Béraud, miała zaledwie pięć franków.
Skoro te pięć franków wyczerpie się, co pocznie?
Mieszkanie nie było zapłaconem, mogła ją więc właścicielka usunąć każdej chwili.
Nie było bardziej przerażającej, bez wyjścia sytuacyi.
Wobec tej strasznej nędzy, jaka ją ogarniała, wzrastając z każdą chwilą, jak wzrastają fale przypływającego morza, które ją wkrótce wraz z córką pochłonąć miało, rosła w nieszczęsnej chęć zemsty.
Pokilkakrotnie starała się dowiedzieć, co się dzieje z Pawłem Béraud.
Chciała od niego zażądać pieniędzy, danych jej przez pannę Verrière, pieniędzy, które jej ukradł, a gdyby odmówił dania takowych, zabić go postanowiła. Nikt jednak nie mógł jej objaśnić, co się z nędznikiem tym stało.
Jednocześnie z pragnieniem zemsty przychodziła jej myśl samobójstwa.
Umrzeć wraz z Liną, pogrążyć się w wiecznym śnie, nie lepiejże było dla nich nad męczeńskie to życie? Nie cierpiałyby już natenczas.
W chwili jednakże spełnienia tego strasznego postanowienia, w chwili podniesienia ręki na własne swe dziecię, siły jej brakowało.
Niekiedy zdawało się jej, jakoby ogarniało ją obłąkanie.
Brała wtedy na ręce swą małą, ściskając ją do uduszenia, okrywając konwulsyjnie pocałunkami, a skoro kryzys minęła, płakała.
W chwili, w której widzimy Joannę, Lina zasnęła.
Nieszczęsna matka, korzystając z tego snu dziecka, otworzyła opróżnioną walizkę, z której wszystko prawie do lombardu wyniosła, a dobywszy ztamtąd ostatnią swą suknię, zawinęła ją w serwetę i złożywszy pocałunek na czole śpiącej swej córki, wyszła, niosąc suknię na zastaw, jak inne przedmioty poprzednio.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1034
Ta strona została przepisana.