Wiliam Scott, wszedłszy za Pawłem Béraud na salę św. Klary, zatrzymał się dla porozmawiania z infirmerką, którą, wypytywał o szczegóły choroby Wiktoryny, zwracając zdala uwagę na gesta i rozmowę tejże z Pawłem.
Przybycie Irlandczyka do spitała miało na celu spełnienie rozkazu Arnolda Desvignes, który chciał ściśle być powiadomionym o stanie zdrowia żony introligatora.
Po otrzymaniu objaśnień, Will Scott opuścił salę św. Klary i wyszedł ze szpitala.
Béraud, przejęty do głębi świeżo doznanem wzruszeniem, szedł przed nim z opuszczoną głową, nie wiedząc sam prawie gdzie idzie.
— Ona wyzdrowieje... — mówił do siebie. — Choroba nie pozbawiła ją jej piękności. Kilka dni czasu jeszcze, a ta kobieta zabłyśnie całym czarem dawnej urody. Nie spodziewałem się, na honor, by mnie przyjęła tak dobrze. Zdawała się być głęboko wzruszoną mojemi odwiedzinami... Zmusiła mnie do odejścia, to prawda, wszakże mi powrócić nie zabroniła... Widoczna, iż mniej mnie nienawidzi... Przyjdzie do tego, że mnie ukocha... Ach! gdybym mógł ją odebrać z tego szpitala... zaprowadzić do jakiego ustronnego domku, gdziebym nie