Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1062

Ta strona została przepisana.

Oczekiwanie go nie zawiodło.
Za czterysta franków miesięcznie wynajął mały pawilon pośród ogródka, z trzech stron obmurowanego, a z czwartej wychodzącego na brzeg Marny.
Na parterze znajdowała się sypialnia, kuchnia i pokój jadalny, na pierwszem zaś piętrze obszerna sypialnia wraz z gabinetem. Wszystko to było starannie umeblowanem.
Irlandczyk, zapłaciwszy z góry za cały miesiąc, polecił wydać sobie pokwitowanie na imię Pawła Béraud, a zabrawszy klucze od mieszkania, wyjechał do Paryża.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Verrière wraz z Arnoldem Desvignes znajdowali się w gabinecie przy ulicy Le Pelletier.
Arnold, siedząc przy swojem biurku, przeglądał listy, doręczone mu przez wspólnika.
— Masz tam pomiędzy innemi mieszkańców z Villiers, z Emerainville, z Malnoue, Chennevières — rzekł bankier. — Inni po większej części są naszymi klientami z Paryża. Są także wśród nich bankierzy i agenci wekslowi.
— Słowem, kwiat społeczeństwa! — zawołał, śmiejąc się, Desvignes. — A cóż, rozesłałeś zaproszenia? — zapytał po chwili?
— Tak... oznaczyłem bal na nadchodzącą niedzielę.
— Potrzeba, sądzę, abyś w stosownej chwili przedstawił mnie swym gościom, oznajmiając o mojem bliskiem małżeństwie z twą córką.
— Dobrze... chętnie to uczynię.
— Chciej zebrać w jaknajkrótszym czasie wszystkie potrzebne papiery do wygłoszenia zapowiedzi. Oddasz mi je, a ja sam pójdę do mera w Malnoue.