Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/107

Ta strona została skorygowana.
XIX.

— Lecz jeszcze słowo, a raczej rada, jakiej udzielić wam pragnę — rzekł Arnold Desvignes. — Mimo, że obecnie posiadacie pieniądze, które pozwolą wam żyć wygodniej, bądźcie przezornymi, nic nie zmieniajcie w swoich zwyczajach, jak również i całej powierzchowności. Nie opuszczajcie samowolnie cyrku Fernando... Gdyby wam uwolnienia udzielić nie chciano, postarajcie się, aby was wydalono... tym bowiem sposobem odsunięcie od siebie wszelkie podejrzenia.
„Sprawa, jaką mamy rozpocząć, jest nader ważną. Jeśli ją wygram, stanie się ona dla was źródłem majątku, który zapewni wam niezależność do końca życia. Strzeżcie się zatem, aby przez jaką niezręczność nie zniszczyć tak świetnej dla siebie przyszłości. Bądźcie spokojni, cierpliwi, jak prawdziwi irlandczykowie, którymi jesteście.
— Nie obawiaj się — rzekł Trilby — będziesz z nas zadowolonym.
— Uczęszczajcie i nadal do domu przy ulicy de Ponthieu. Miejsce to przydatnem wam być może dla wspólnego porozumiewania się, skoro członkowie prefektury poruszą się jak pszczoły w ulu. Czuwajcie i bądźcie bacznymi, a nadewszystko strzeżcie się angielskiej policyi, której agenci dobrze was znają.
— Jeżeli oni nas znają i my ich znamy nawzajem — rzekł Will Scott.
— Pamiętajcie, że przezorność jest matką bezpieczeństwa.
— A gdzież się zobaczymy? — zapytał Trilby.
— Nie u was i nie u mnie. Wypada nam się spotykać na obcym gruncie. Znacież restauracyę pod Czterema sierżantami?
— Na bulwarze Beaumarchais’ego... koło Bastylii?