Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1071

Ta strona została przepisana.

— Wszak odebrałeś pan zaproszenie na wiejską uroczystość, jaką Verrière wydaje w niedzielę w Malnoue?
— Nie, dotąd nie otrzymałem.
— A zatem odbierzesz je pan, ponieważ twoje nazwisko zostało zamieszczonem na liście zaproszonych.
— Ależ mnie, jako noszącemu grubą żałobę, nie wypada uczestniczyć w takiej zabawie...
— Będzie to uroczystość rodzinna, między najbliższymi. Zresztą wieś nie jest gwarliwym punktem, jak miasto. Nikogo nie zadziwi obecność pańska w Malnoue... Uczyń mi pan przysługę, o jaka proszę...
— Dobrze, lecz pod warunkiem...
— Pod jakim?
— Przysługa za przysługę... W miejsce dwudziestu, udziel mi pan trzydzieści tysięcy franków zaliczki.
— Z całego serca... najchętniej. Siądź pan przy mojem biurku i napisz pokwitowanie na trzydzieści tysięcy franków, wszakże nie tytułem zaliczenia, ale pożyczki.
Tu, położywszy arkusz stemplowego papieru przed Jerzym, Arnold podyktował mu pokwitowanie, poczem otworzywszy swą osobistą kasę żelazną, dobył z niej trzy paczki banknotów, każda po dziesięć tysięcy franków i wręczył takowe wicehrabiemu.
— Jesteś pan zacnym człowiekiem — rzekł tenże, wsuwając z zadowoleniem pieniądze do kieszeni. Możesz liczyć na mnie w przyszłą niedzielę w Malnoue. Wszystko, co zechcesz, gotów jestem dla ciebie uczynić.
Tu pożegnawszy się, odszedł.
W kilka chwil potem ukazał się Verrière i na żądanie Arnolda wysłał natychmiast zaproszenie do Jerzego de Nervey.