Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1073

Ta strona została skorygowana.

— Potrzeba je pokonać...
— W jaki sposób?
— Urządziwszy tak, by doktór, który ją leczy w szpitalu, wydał jej nakaz wyjazdu na świeże powietrze.
— Nie znamy ani nazwiska, ani adresu tego doktora.
— Jedno i drugie najłatwiej odnaleźć. Kiedy zobaczysz się z Wiktoryną?
— W niedzielę.
— Mamy więc dwa dni czasu przed sobą, to więcej niż trzeba. Wracajmy do Paryża, starajmy się powiadomić o doktorze, a resztę ja biorę na siebie.
W kancelaryi szpitala Béraud otrzymał z łatwością nazwisko i adres lekarza, wizytującego chwycił na sali świętej Klary.
Doktór ten nazywał się Richard, był on mężczyzną, sześćdziesięcioletnim, o łagodnej inteligentnej powierzchowności. Mieszkał pod piątym numerem przy ulicy św. Maryi.
— Idźmy natychmiast do niego — rzekł Will Scott, skoro mu Béraud przyniósł te objaśnienia.
Przybywszy, zostali natychmiast wprowadzonymi do gabinetu doktora.
— Nie wyglądacie panowie na chorych, ni jeden, ni drugi — rzekł uśmiechając się Richard.
— Nie jesteśmy też nimi, panie doktorze... — odparł irlandczyk.
— Cóż zatem chcecie odemnie?
— Pragnęlibyśmy polecić pańskiej dobrotliwości i staraniom kobietę, znajdującą się w szpitalu miłosierdzia.
— Wszyscy moi pacyenci mają prawo do jednakich mych starań. Obowiązek mego zawodu z jednej strony, uczucie ludzkości z drugiej, nakazują mi być ojcem dla nich. Jak się nazywa osoba, o której mówicie?
— Wiktoryną Loiseau, z domu Béraud.
— Na której sali znajduje się ona?
— Na sali św. Klary, numer łóżka 22.