Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1076

Ta strona została skorygowana.

— To wystarczające. Jutro zrana zobaczę się z chorą, doradzę jej, a nawet nakażę, w interesie jej zdrowia i życia, ażeby przyjęła wspaniałomyślnie ofiarowaną sobie gościnność. Nie mam prawa, ma się rozumieć, zmuszania jej do tego. Mogę jedynie użyć w tym razie całego mego moralnego wpływu. Odwiedzisz ją pan w niedzielę. Gdyby zechciała pójść za moją radą, wydam jej piśmienne uwolnienie ze szpitala; panu zaś udzielę przepisy pielęgnowania chorej, którym, w najmniejszym szczególe chybiać nie należy. Do widzenia, panowie!
Obaj mężczyźni, pożegnawszy doktora, wyszli z gabinetu.
— No! sprawa już jakby załatwiona... — rzekł Will Scott do Pawła, skoro znaleźli się na ulicy. — Doktór więcej dla ciebie uczyni, niż gdybyś ty sam mógł tego dokonać. Wielkiemi zaiste głupcami są owi ludzie nauki! Odkrywają zdumiewające świat rzeczy, a nie widzą dalej po nad koniec własnego nosa! Za kilka dni będziesz już mieszkał z Wiktoryną w Saint-Maur, gdzie będę przychodził, aby się ogrzać przy słonecznych promieniach waszego miodowego miesiąca.
Bytność Pawła Béraud w szpitalu na sali św. Klary wywarła głębokie na Wiktorynie wrażenie.
— Tak więc Loiseau, jej mąż — rozmyślała nieszczęśliwa — nie zadawalniając się życiem rozrzutnem, próżniaczem, porzuceniem pracy, sprzedał wszystkie meble i sprzęty, aby je przejeść, a raczej przepić, ją zaś na bruku pozostawić. Wyszedłszy ze szpitala, sama na świecie, chora, osłabiona, bez pieniędzy, co pocznie, gdzie pójdzie, co się z nią stanie?
Pozostawało jej jedynie rzucić się w nurty rzeki.
A jednak, mimo to wszystko, pragnęła szpital opuścić coprędzej... ów szpital, który ją taką trwogą napawał... w którym się czuła być tak osamotnioną, nieznaną... Ów szpital, w którym zaledwie ostygły trup ludzki przechodzi z łóżka numerowanego na stół prosektoryum. Gdyby umarła w szpitalu, któżby ochronił jej ciało przed skalpelem anatomów?