Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1084

Ta strona została skorygowana.

W kilka chwil później robotnice poprzybywały do pralni. Wdowa Perrot zabrała się wraz z niemi do prasowania. Od czasu do czasu poruszała bezwiednie lewą swą ręką. W ukłutym palcu czuła ból ostry; niezbyt wrażliwa jednak z natury, nie zwracała na to uwagi. Z upływem czasu jednakże ból stał się tak silnym, iż zmuszoną była porzucić robotę. Dziwne obezwładnienie paraliżowało jej ramię, podczas, gdy w zranionym palcu czuła jak gdyby palenie gorącem żelazem. Ręka puchła w sposób zastraszający.
— Być może, kawałek przyłamanej igły został mi w ciele... może wydobyć go nie zdołałam? — z trwogą zapytywała sama siebie.
I wziąwszy nożyczki, zaczęła rozcinać ciało dla rozszerzenia rany i wydobycia z niej szczątków, jak mniemała, pozostałej stali. Operacya ta sprawiła jej ból straszliwy, a bezskutecznie, bo nic nie odnalazła.
Ręka puchła coraz więcej, na palcu zranionym czarna plama się ukazała.
Praczka zwilżyła palec kilkoma kroplami octu.
Po chwilowem paleniu, wywołanem tym środkiem, krótka ulga nastąpiła. Wdowa Perrot, sądząc, że wszystko już minęło, chciała się zabrać do pracy, uczynić tego jednak niepodobna jej było. Silne, nieznane dreszcze wstrząsały jej ciałem.
Wypiła kieliszek wódki. Dreszcze ustąpiły.
— Nic nie ma zatrważającego, to przejdzie... — myślała biedna kobieta i usiadła w kącie sklepu, czując się ociężałą, jak gdyby oszołomioną, niezdolną do pracy.
Upłynęło tak kilka godzin.
Z nadejściem wieczoru opuchnięcie ręki sięgało już do łokcia. Wdowa, przygotowawszy kataplazm, położyła go na rozognionej ręce. Palec zakłuty zczerniał zupełnie.
Poprosiwszy jednej z robotnic, aby zamknęła sklep, położyła się w łóżko trawiona gorączką, gdy jednocześnie ciało jej zimnem było jak marmur.