Powyższy list zawierał jedynie słowa bez podpisu:
„Dziś wieczorem w zamku Malnoue.”
Tegoż dnia około godziny drugiej, Verrière wraz ze swym wspólnikiem, wyszedłszy z biura przy ulicy Le Pelletier, jechali na stacyę drogi żelaznej.
Przybywszy do Mąlnoue, weszli do parku, zwracając się w stronę pawilonu, przeznaczonego dla miejscowego strażnika.
W ciągu tygodnia robotnicy wyporządzili pawilon ów w zupełności. Oczekiwał on tylko teraz na przyjazd mieszkańca.
W zamku od rana cała służba w niezwykłem zostawała poruszeniu, nazajutrz bowiem przypadał dzień uroczystego przyjęcia. Rano wspaniałe śniadanie, w południe obiad, a wieczorem bal wiejski miał odbyć się w parku.
Aniela wraz z siostrą Maryą daremnie odkryć usiłowały powód uradzenia tej świeżej zabawy, która je dziwną napawała trwogą.
W tak naprężonej, jak obecna, sytuacyi każda nieznana okoliczność przejmowała je przestrachem.
Około czwartej Forestier przyszedł do Verrièra i Arnoldą z oznajmieniem, że jakiś mężczyzna w ubiorze Strzelca pragnie z nimi pomówić.
— To bezwątpienia nowy strażnik — rzekł Verrière. — Przyprowadź go tu do parku.
W kilka minut później Forestier wrócił w towarzystwie wspomnionego mężczyzny.
Był to człowiek mający około lat pięćdziesięciu, z krótko przyciętemi włosami, z sumiastym wąsem i kończatą brodą.
Ubrany był w aksamitny ciemno-zielony garnitur ze złoconemi guzikami, na których widniały głowy różnych zwierząt.
W sukiennej ciemno-zielonej czapce, miał przewieszoną torbę na ramieniu i strzelbę lefoszówkę w ręku.
— Otóż i strażnik, o jakim ci mówiłem — rzekł, spostrzegłszy go Arnold.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1098
Ta strona została przepisana.