— O kim mówisz, kuzynie? — pytała drżąca.
— Jakto, nic nie wiesz? — odrzekł wicehrabia. — Mówię o naszym krewnym, Emilu Vandame.
— Boże!... cóż mu się stało?
— Rzecz zwykła śmiertelnikom... umarł.
— Umarł?! — zawołały naraz zakonnica z panną Verrière, uderzone wspólnem uczuciem boleści. Umarł... to niepodobna!
— Nieszęściem, tak jest i to napewno! Nie czytujecie więc panie dzienników?
— Przeciwnie... czytujemy wszystkie wiadomości z Tonkinu — odrzekła siostra Marya. — Nazwisko jednak Vandame nie było zamieszczonem, jestem tego pewna...
— Rzecz prosta... ponieważ biedny Emil nie wylądował. Zmarł na cholerę w Tulonie.
— To fałsz... ohydne kłamstwo... — wołała Aniela, drżąc cała. — Ja ci powiadam, że to fałsz, kuzynie!
— Niestety! Jest to urzędowa wiadomość. Szaleństwem byłoby wątpić w tym razie. Mam przypadkiem przy sobie numer tego dziennika, w którym znajduje się lista oficerów, zmarłych na epidemię. Przeczytaj więc sama.
Tu wyjął dziennik z kieszeni.
Siostra Marya pochwycić go chciała, wszakże panna Verrière, wyrwawszy go jej, wlepiła wzrok w miejsce, jakie wskazywał jej Jerzy.
Obłąkanemi oczyma przebiegała wiersze dziennika, który nagle wypadł jej z ręki.
Krzyk straszny, głuchy, wybiegł z piersi nieszczęśliwej i padła na ziemię w omdleniu, zanim siostra Marya wraz z młodą przyjaciółką dziewczęcia przybiedz ku niej zdołały.
W ogrodzie dosłyszano krzyk panny Verrière, widziano jej upadnięcie. Kilka osób wbiegło z pośpiechem do salonu, a między niemi Desvignes.
— Co się tu dzieje? — zapytał, udając zatrwożonego.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1106
Ta strona została skorygowana.