Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1117

Ta strona została skorygowana.

— Sto franków... szepnęła. — Kto mi mógł przynieść te pieniądze? Och! kimkolwiekbądź on jest, ja go błogosławię, dzięki jemu będę przynajmniej miała za co pochować mą córkę.
Tu nagle spostrzegła list, leżący obok banknotu.
— Ten list — wyrzekła — powiadomi mnie, od kogo pomoc przychodzi.

XIII.

Ująwszy list w ręce, przeczytała przedewszystkiem adres półgłosem, nie mogąc go zrozumieć na razie.
Adres ów brzmiał:

„Pani Wiktorynie Loiseau,
u pana Pawła Béraud,
w domku pod Wierzbami,
w Saint-Maur-les-Fossés.“

Joanna powtórnie przeczytała. Ogniem zapłonęło jej spojrzenie. Zadrżała febrycznie.
— Wiktoryna... — zawołała — co słyszę?... Wiktoryna u Pawła Béraud?... Ach! nikczemnica... ach! nędznica! Jakże mnie ona oszukała. Żyją więc razem oboje... mieszkają pod jednym dachem... kochają, się i są, szczęśliwi! Używają pieniędzy, jakie mi ukradł ten człowiek, wtedy gdy ja tu płaczę przy trupie mej córki, z głodu umierając: Gorączkowo rozdarła kopertę, a rozłożywszy ćwiartkę papieru, czytała co następuje:

„Pani!
Wyjaśnienia, jakie pani powinnaś była przewidzieć, zmuszają, mnie do zawiadomienia cię, że skandaliczne twe postępowanie nie pozwala mi powierzyć ci miejsca, o jakie prosiłaś. Któżby mógł powierzyć kierunek praco-