Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1123

Ta strona została skorygowana.

mogę. Mówiłeś mi, że twoja żona nie cierpiała Pawła Béraud, prawda?
— Nie mów mi o mojej żonie!... — przerwał introligator, uderzając z gniewem nogą o podłogę.
— A jednak trzeba, ażebym ci o niej mówił...
— Z jej to przyczyny znajduję obecnie w takiem położenia — mówił pijak z akcentem nienawiści. — Gdyby nie wstrętne te sceny, jakie mi o byle co wyprawiała, nie byłbym sobie obrzydził domu i nie byłbym opuścił warsztatu, a tym sposobem nie pozostał jak teraz na bruku bez roboty, bez chleba!
— Miała być może powody, pragnąc obrzydzić ci dom...
— Jakie powody... jakie powody?
— A być może, twój kuzyn Béraud miał także swoje, zachęcając cię do zaślubienia Wiktoryny, co go zbliżyło ku niej. Zdaje mi się, iż oni oboje doskonale się rozumieli i wspólnie działali dla sprowadzenia separacyi pomiędzy nią a tobą, ta bowiem separacya pozwalała im urzeczywistnić niektóre zamiary...
Loiseau spojrzał groźnie na mówiącego.
— Co chcesz przez to rozumieć? — zapytał.
— Hi... rzecz najprostszą w świecie, iż w chwili obecnej twa żona wraz z twoim kuzynem, być może, znajdują się razem...
— Mów jasno! — wrzasnął introligator przerywanym głosom. — Co chcesz powiedzieć o mojej żonie? Prowadziła ona zemną kłótnie i sprzeczki, prawda, alem ja temu byt winien. Chciała mną rządzić, zawojować mnie, to prawda, była to jednak uczciwa kobieta, którą gdym opuścił, zabrano do szpitala. To wszystko jest winą z mej strony... Tak... moją własną winą, nie czyją.
Pod wpływem absyntu myśli w mózgu introligatora mięszać się widocznie zaczęły.
— Ha! ha! — zaśmiał się irlandczyk, wzruszając ramionami. — Śmiesznym jesteś zaprawdę, przypisując sobie winę i szpi-