tal. Żartowano sobie z ciebie i dotąd jeszcze żartują. Paweł Béraud i twoja żona żyją z sobą razem.
— Na imię nieba... coś ty powiedział? — krzyknął Loiseau, chwytając za kołnierz Will Scotta i trzęsąc nim silnie.
— Powiedziałem tylke prawdę...
— Więc Paweł miałby mieszkać z moją żoną?
— Tak.
— Wiktoryna więc wyszła ze szpitala?
— Tak się zdaje... ponieważ oboje na wsi mieszkają w prawdziwem gniazdku miłości.
— Widziałeś ich?
— Jak ciebie teraz przed sobą.
— To kłamstwo... fałsz! Nadto byłoby nikczemnem, gdyby miało być prawdą! Ach! gdyby się sprawdziło to, co mówisz, zabiłbym na miejscu oboje... Tak, przysięgam na Boga, zabiłbym ich... Lecz nie... to niepodobna
— I ja sądziłem, że to być nie może, dopókim ich nie ujrzał siedzących obok siebie pod drzewami. Przypuszczałem, iż się mylę... że łudzi mnie podobieństwo... Zbliżywszy się jednak poznałem, że wszelka wątpliwość nie istnieje w tym względzie. Wątpiąc jednakże do ostatniej chwili, począłem wypytywać sąsiadów. „Ten pan — odpowiedziano mi — który tam mieszka, nazywa się Paweł Béraud... Wynajął ten domek na całe lato.“
— I Wiktoryna była z nim... u niego?
— Powtarzam ci to już po raz dwudziesty, a ty spoglądasz na mnie, jak gdybyś chciał mnie zabić...
— Zaprowadzisz mnie więc do tego domku... słyszysz... zaprowadzisz... jeżeli jesteś mym przyjacielem. A jeżeliś się nie omylił, no! będzie dziś wieczorem widowisko, jakie nie często się zdarza.
— Zaprowadzę cię gdzie zechcesz, do czarta, byś się przekonał własnemi oczyma. Cóż chcesz jednakże uczynić? Co zrobić zamierzasz?
— Co zrobię? — powtórzył introligator, zaciskając pięści — zobaczysz. Powiedz mi, czy masz rewolwer?
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1124
Ta strona została skorygowana.