W owej to chwili kobieta blada, osłabiona, zaledwie iść mogąca, wysiadła z pociągu, nadeszłego z Paryża do Saint-Maur. Szła obok linii drogi żelaznej aż do mostu, znajdującego się przy gościńcu, wiodącym do Créteuil.
Druga kobieta, idąc prędko po za nią, wkrótce ją doścignęła i właśnie chciała przeminąć.
— Wybacz pani... — rzekła podróżna, lecz czy nie mogłabyś mi wskazać, gdzie się tu znajduje Domek pod Wierzbami?
— Najchętniej... znam dobrze to miejsce. Pójdź pani zemną, a wskażę ci drogę, inaczej bowiem nie trafiłabyś pośród ciemności.
Joanna Desourdy, którą zapewne poznali czytelnicy, szepnąwszy kilka słów podziękowania, dążyła za swą przewodniczką.
Po dziesięciu minutach drogi, odbytej w milczeniu, towarzyszka Joanny zatrzymała się.
— Uważaj pani... — wyrzekła — idź prosto tą ścieżką, zaprowadzi cię ona na mały most nad odnogą Marny. Przeszedłszy ów most, zwrócisz się na lewo. Domek pod Wierzbami jest pierwszym, jaki spotkasz na drodze. Omylić się nie możesz. Otacza ją żelazne osztachetowanie i wielkie płaczące wierzby, jakie widać zdaleka. Ja idę na prawo. Śpiesz się pani, bo za chwilę nie będzie bezpiecznie znajdować się na zewnątrz. Deszcz zaczyna padać wielkiemi kroplami. Dobrej nocy pani!
— Dziękuję za życzliwą pomoc — odpowiedziała Joanna, wchodząc na wskazaną ścieżkę, prowadzącą do mostu, jaki przebyła w oka mgnieniu.
Szła śpieszniej, jakoby odzyskawszy siły i wkrótce spostrzegła żelazne sztachety ogrodu. Nad temi żelaznemi sztachetami wielkie płaczące wierzby spuszczały swe giętkie gałęzie nakształt rozwiniętych warkoczów.
Przystanąwszy chwilę, patrzyła wewnątrz przez kraty.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1128
Ta strona została skorygowana.