Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1130

Ta strona została skorygowana.

W owej chwili postać tej kobiety mścicielki była w rzeczy samej przerażającą.
Blada i nieruchoma, jak statua marmurowa, utkwiła w swego dawnego kochanka i rywalkę spojrzenie, pełne pogardy.
Z ust jej wybiegło jedyne słowo: „Nędznicy.“
Następnie, przystąpiwszy do Pawła, rzekła ponuro:
— Twa córka umarła!
— Umarła... — powtórzył bezwiednie — Lina umarła?...
— Umarła z głodu, zabita przez ciebie!
Wiktoryna ukryła twarz w dłoniach. Joanna mówiła dalej:
— I na jej grobie poprzysięgłam zemstę. Jesteście nikczemni oboje, zostawiam wszakże innym prawo ukarania wiarołomnej żony. Sama ukarzę człowieka, który mnie uwiódł, oszukał; tego nędznika, który mnie rzucił na bruk uliczny bez dachu i chleba, tego potwora, który zabił mą córkę. Jego ukarać poprzysięgłam i spełnię moją, klątwę!
Tu, wsunąwszy rękę do kieszeni, wyjęła ją uzbrojoną rewolwerem, a wycelowawszy w Pawia Béraud, nacisnęła cyngiel. Jednocześnie wraz z hukiem wystrzału, rozległ się jęk głuchy, wybiegły z piersi śmiertelnie ranionej Wiktoryny.
Paweł, spostrzegłszy grożące jej niebezpieczeństwo, wyciągnął rękę dla odwrócenia kierunku kuli. Nie ocaliło to jednak nikczemnika.
Joanna strzeliła powtórnie, poczem zachwiawszy się, padła na kolana.
W chwili tej wyszedł Eugeniusz Loiseau i skoczył na Pawła.
Obryzgana krwią dwóch ofiar dzika wykonawczyni sprawiedliwości, w zupełnem obłąkaniu, rzuciła broń i poczęła biedź przez ogród, nie wiedząc sama, gdzie i dokąd idzie.
Nagle zabrakło jej gruntu pod nogami.
Usłyszano straszny krzyk, potem upadek ciała, pod cię-