Nazajutrz prokurator rzeczypospolitej, powiadomiony w nocy o wypadku, udał się na miejsce zbrodni wraz z naczelnikiem policyi, sędzią śledczym i kilkoma agentami.
W ciągu godziny otrzymano pożądane rezultaty.
Różne papiery, odnalezione tak przy trupach, jak i w wiejskim domku, pozwoliły stwierdzić urzędnikom, że Paweł Béraud zamieszkiwał w Saint-Maur z Wiktoryną, swoją, kochanką, a żoną Eugeniusza Loiseau, który w obronie własnego honoru zabił oboje występnych.
Nie było nic łatwiejszego, jak stwierdzić szczegóły tego ponurego dramatu; sprawiedliwość, uznawszy się zupełnie zadowoloną, spisała akta zejścia zmarłych, nakazawszy ich pogrzebanie.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Interesa Jerzego de Nervey były na ukończeniu, potrzebował on jednak pozostać o dwa dni dłużej w Paryżu dla uregulowania kapitałów, zlikwidowanej sukcesyi i zapłacenia długów.
Reszta pozostałości nie okazała się zbyt wielką.
Pałac przy ulicy Miromesnil miał obciążoną hypoteke, inne kapitały pani de Nervey poumieszczała nieszczęśliwie.
Pozostało Jerzemu jedynie wszystkiego dwieście tysięcy franków. Z dochodów od tej względnie dla niego małej sumy nie zdołałby w Paryżu istnieć, ani wyżyć, on, który w ciągu lat kilku przepuścił przeszło milion. Postanowił więc prowadzić wesołą egzystencyę na obczyźnie, w miejscach, gdzie istnieją domy gry, licząc na szczęśliwcy hazard fortuny, obok czego postanowił również nietylko porzucić Melanię Gauthier, lecz tak się ukryć, by go odnaleźć nie zdołała.
Wobec podobnych zamiarów, łatwo pojmiemy, iż coraz