Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/114

Ta strona została skorygowana.

— Jesteś zacnym chłopcem... — wyrzekła.
— Ileż lat masz, mój mały przyjacielu? — pytała siostra Marya.
— Kończę rok piętnasty.
— Mieszkasz przy rodzicach?
— Nie, nie mam ojca, ani matki.
— Jesteś więc sierotą?
— Tak, siostro... niestety!... od jedenastego roku życia.
— Lecz masz zapewne rodzinę, która się tobą opiekuje?
— Nie mam nikogo... sam jestem na świecie. Mój ojciec zmarł pierwszy... matka wkrótce po nim.
Przy tych słowach łza, zabłysnąwszy w oku chłopięcia, spłynęła na jego policzki.
— Bez opieki, bez pomocy, w tak młodym wieku... w jakiż sposób zarabiasz na życie? — pytała zakonnica.
— Jak widzisz, siostro... Dziś, korzystając z pogodnego czasu, sprzedaję przedmioty religijne... Jutro, gdyby była niepogoda, będę czyścił obuwie na ulicach przechodniom, albo roznosił dzienniki. Znajdę sobie jaką robotę, lecz zawsze uczciwą. Potrafię się zadowolnić najmniejszem, ufam w mą przyszłość.
— Jakże się nazywasz?
— Nazywają mnie powszechnie Misticot....
— Ależ to nie jest nazwisko...
— Tak.. w rzeczy samej.
— Zkąd ci nadano tę nazwę?
— Ponieważ będąc małem chłopięciem, śpiewałem zwykle kuplet o wiernym Misticocie, posłyszany w teatrze. Moje prawdziwe, rodzinne nazwisko jest Stanisław Dumay.
— Gdzie mieszkasz?
— Przy ulicy de la Fontaine, nr. 5-ty, w okręgu Clignancourt.
— Jesteś inteligentnym chłopcem — rzekła Aniela — szkoda twoich zdolności do tak drobnych zajęć. Czemu się nie