tysięcy franków, opatrzonych sfałszowanym podpisem Haltmayera.
Jerzy chciał wprawdzie zapłacić oba te weksle, oddane przez Roberta Agostiniemu, lecz włoch stanowczo wydać ich nie chciał, pod pozorem, że w tym razie wypełnić musi dane mu przez Haltmayera rozkazy.
Rozkazy te istniały w rzeczy samej, lecz były one wydane nie Agostiniemu, ale Robertowi, który, zatelegrafowawszy z zapytaniem do swego klienta, czy i o ile podpisy na tych wekslach były sfałszowanemi, otrzymał następującą odpowiedź:
„Wicehrabia jest nędznikiem. Powinien zostać ukaranym. Nie przyjmuj pan zapłaty, a wnieś skargę do sądu w mojem imieniu. Miejsce dla podobnego nikczemnika jest na galerach. Gdybym się z nim spotkał gdziekolwiek, spoliczkowałbym go i zabił. Wołałbym nad tym łotrem sam sobie wymierzyć sprawiedliwość. Przyślij mi pan wiadomość w tym interesie do Turynu, gdzie przez tydzień pozostanę, zanim pojadę do Nicei. W Nicei zabawię dwa tygodnie.“
Robert zakomunikował pomienioną depeszę Agostiniemu, a Jerzy de Nervey wyjechał z Paryża, pozostawiwszy tam dwa weksle sfałszowane, o które zresztą nie troszczył się wiele.
Will Scott nie widział nigdy tego człowieka, którego miał śledzić w Nicei. Mało go to jednak obchodziło.
O szóstej służący powiadomił go, iż pan Haltmayer przybył, a nieco strudzony podróżą kazał sobie obiad przynieść do numeru.
— O której godzinie? — pytał irlandczyk.
— O w pół do siódmej.
— Dobrze... Masz luidora, a daj mi znać, skoro tylko pan Haltmayer obiad ukończy.
— Dobrze, panie.
Scott, obiadowawszy, jak zwykle, przy wspólnym stole w restauracyi, wrócił do siebie, gdzie zapalił cygaro.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1140
Ta strona została skorygowana.