módz w urzeczywistnieniu zacnych na przyszłość twoich zamiarów.
Tu Aniela dobyła z pugilaresiku kartę wizytową i podała ją Misticotowi.
— Pan Juliusz Verrière... bulwar Hausmanna... — powtórzył głośno, czytając. — Zatem ojciec pani jest to bankier... pan Verrière?
— Tak... odpowiedziało dziewczę. — Słyszałżeś coś o nim?
— Bardzo wiele...
— Od kogo?
— Od bliskiej krewnej pani... od jej ciotki...
— Od mojej ciotki.
— Tak.
— Od pani Perrot?
— Właśnie.. od praczki, pani Perrot, mieszkającej przy ulicy Garreau, w Montmartre... Tak, pani... w rodzinach niewszyscy mogą być bankierami... Wiem, że pani zapewne nieczęsto widujesz się ze swoją ciotką, rzecz naturalna, ponieważ jej pozycya jest całkiem odmienną. Ojciec pani zajmuje w świecie wysokie stanowisko, zaś mama Perrot stoi na najniższym szczeblu. Kocha ona jednakże panią szczerze i zanim panią poznałem, wiedziałem już od niej, o ile pani jesteś miłosierną dla ubogich ludzi. Miała w tym względzie słuszność zupełną mama Perrot... Widywałem też u niej jednego z pani kuzynów, który przez czas długi mieszkał w Montmartre... a obecnie mieszka przy ulicy de Fleures... Pani wiesz, o kim ja mówię?...
— O Eugeniuszu Loiseau... nieprawdaż?
— Tak... introligatorze.
— To rzeczywiście mój kuzyn... — odrzekła Aniela.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/116
Ta strona została skorygowana.