Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1162

Ta strona została skorygowana.

Jerzy, widząc jedyną deskę zbawienia w ucieczce, odzyskał zimną krew.
— Zabiorę moje papiery — rzekł, otwierając do szufladki i chowając pakiet do kieszeni. — Ach! wy jesteście mymi zbawcami.
— No... na później podziękowania. Wychodź pierwszy... wbiegnij na stacyę i wsiądź na pociąg, wyjeżdżający do Mentony o jedenastej. Mamy dwadzieścia minut czasu... Jedziemy za tobą. Zabierzemy tylko nasze bagaże, zapłacimy rachunek w hotelu i jedziemy. Idź... pospieszaj co żywo! To mówiąc, wypchnął za drzwi de Nerveya, który przemykając się chyłkiem pod murem, umknął niepostrzeżony z hotelu.
O dziesięć kroków za nim szedł Fryderyk z Melanią.
— Otóż pochwyciliśmy żabę... Zostawmy go... jedźmy w inną stronę — szepnął Fryderyk na ucho towarzyszce.
— Nie... nie! — odpowiedziała. — To byłoby nikczemne, nie odstępujmy go. Wszakże masz pieniądze, rzecz główną. Zresztą wiesz, że on uczyni wszystko, co zechcemy.
Złączywszy się z Jerzym, zwrócili się na stacyę we troje.
Po dniu nadzwyczaj gorącym atmosfera duszną była, a czarne chmury zwiastowały burzę.
Od czasu do czasu błyskawice przerzynały obłoki.
— Śpieszmy się... — wołała Melania, przyśpieszając kroku.
Jak wiemy, Wiliam Scott dążył również na stacyę Monte-Carlo w celu wysłania depeszy do Nicei do Fryderyka i Melanii.
Wielu z przybyłych na zabawę do kasyna, przestraszonych burzą, tłumnie zapełniało stacyę, by wsiąść na pociąg odchodzący do Nicei lub przychodzący z Roąuebrun, a jadący do Mentony.
Na stacyi znajdowało się przeszło pięćset osób.
Naczelnik biegał jak oszołomiony, straciwszy prawie przytomność.