Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1167

Ta strona została skorygowana.

Irlandczyk chodził pośród tych strasznych rumowisk, oświetlonych latarniami i zapalonemi naprędce pochodniami.
Broczył we krwi obok wagonu pierwszej klasy, zmiażdżonego jak dziecięca zabawka, z którego wydobyto trzy trupy pokaleczone do niepoznania. Wzrok jego padł na te trupy i dziki blask zapłonął w źrenicach tego demona.
Poznał w nich Jerzego de Nervey, Melanię Gautkier i Fryderyka Bertin, wszystkich bez życia.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

I otóż droga w krwawym iście pochodzie otwierała się coraz bardziej przed Arnoldem Desvignes i jego szatańskim pomocnikiem, który poświęcił życie tylu ludzi dla utorowania tej drogi pierwszemu.
Nazajutrz dzienniki rozniosły na wsze strony wiadomość o strasznej katastrofie, wymieniając nazwiska ranionych i zmarłych. Pomiędzy temi ostatniemi znajdował się wicehrabia de Nervey, Melania i Fryderyk, których osobistość rozpoznać pozwoliły znajdujące się przy nich papiery.
Tym sposobem Arnold Desvignes dowiedział się o śmierci trojga spadkobierców Edmunda Béraud, przed odebraniem o tem wiadomości od Will Scotta.
Irlandczyk, obawiając się powierzać cośkolwiekbądź w tym względzie poczcie lub telegrafowi, przybył sam do Paryża na trzeci dzień po tym strasznym wypadku.
Rzecz naturalna, iż poszedł przedewszystkiem do Arnolda Desvignes, który odgadując, że jego wysłannik przyczynił się wiele do owego wypadku w Monte-Carlo, nie przewidywał, iż on to był głównym sprawcą tego nieszczęścia.
— W mistrzowski sposób zaiste urządziłeś to wszystko — rzekł, wysłuchawszy opowiadania Will Scotta. — Droga przed nami wkrótce wolną będzie zupełnie.