Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1218

Ta strona została przepisana.

statecznem. Pragnąłem mu w inny sposób odpłacić. Chciałem, ażeby Gérard sądził, żem zginął, a jak nie miał w to wierzyć, gdy uderzywszy mnie nożem, wrzucił następnie w Tamizę, zkąd w kilka minut wydobyty zostałem przez nadpływający morski statek handlowy. Badany, odpowiedziałem, że nie znam mojego zabójcy, zkąd śledztwa nie prowadzono wcale. Po dwóch miesiącach, podczas których układałem mą zemstę, wyszedłszy ze szpitala, pobiegłem do mieszkania Karola Gérard. Powiedziano mi tylko, że Jan Mortimer powołał go do Kalkuty, powierzając mu przy sobie obowiązek sekretarza. By wywrzeć mą zemstę, wypadałoby mi jechać do Kalkuty, lecz środków ku temu mi brakowało. Przyobiecane miejsce inżyniera z powodu mego niestawienia się na czas, zajął ktoś inny; nic mi nie pozostało z zaliczki, danej na podróż, którą mi skradł Karol Gérard: a jednak potrzeba było zwrócić ową zaliczkę, by nie uchodzić za nikczemnego oszusta. Co począć? byłem bez grosza. Uzbroiłem się w cierpliwość, nie tracąc odwagi. Znalazłszy robotę, spłaciłem mój dług i jeszcze sobie zaoszczędziłem tysiąc dwieście franków. Teraz mogłem jechać do Kalkuty. Wróciwszy przeto do Francyi, udałem się do Tulonu, dla zabrania się na okręt, płynący do Indyi. I w Talonie to właśnie wyczytałem wiadomość o śmierci Karola Gérard, sekretarza bankiera z Kalkuty. Zemsta z rąk mi się wymknęła, podróż odbyłem daremno. Wracałem do Anglii, gdy dosięgła mię epidemia, grasująca w Tulonie. Reszta szczegółów jest panu znaną. Otóż kochany panie Peterson, wiesz teraz, czem był ów Karol Gérard.
— Zbrodniarzem, zabójcą... łotrem — wołał przemysłowiec — co nie przeszkadza mu zostać pod twojem nazwiskiem wspólnikiem, jednego z pierwszych bankierów Paryża, ponieważ to on jest... przysięgam!
— Będę o tem wiedział! Oby Bóg dał, ażebyś się pan nie mylił, bo wtedy wywrę mą zemstę... Zemstę tak piękną, o jakiej nawet marzyć nie śmiałem!