Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1220

Ta strona została skorygowana.

— Widziałeś się pan z siostrą Maryą?
— Z nikim się nie widziałem. Wyjechałem z Tulonu przed pięcioma dniami, a za przybyciem moim do Plymouth pan Peterson, opowiedział mi wszystko, co słyszał od ciebie. Znasz więc owego łotra, który przybrał moje nazwisko?
— Znam.
— Będziesz mi mógł udzielić jego rysopis?
— Najchętniej.
Tu chłopiec z całą dokładnością opisał powierzchowność wspólnika Verrièra.
Słuchając go inżynier, drżał z radości i gniewu.
— To on! — zawołał, gdy Misticot skończył opowiadanie. — Tak on, wyraźnie! To Karol Gèrard... Ha! mam go nakoniec!
— Pan go znasz? — pytał podrostek.
Desvignes powtórzył to w krótkości, co opowiedział Petersonowi.
— Ale — zapytał tenże — zkąd ów nikczemnik mógł zebrać taki majątek, któryby mu pozwolił zostać wspólnikiem Verrièra?
— Zyskał go wskutek jakiejś spełnionej zbrodni, bezwątpienia — odparł Misticot. — W Paryżu odnajdziemy klucz do tej zagadki; trzeba nam będzie to zbadać do głębi. Pan jesteś na wszystko przygotowany, panie Desvignes?
— Bezwątpienia! Zemścić się i powstrzymać małżeństwo, które byłoby hańbą dla tego młodego dziewczęcia, jest moim obowiązkiem. I ja miałbym się wachać tu jeszcze? Kiedyż wyjedziemy?
— Dziś, bez stracenia chwili.
— Mój pugilares jest dla ciebie otwartym... kochany Desvignes — rzekł Peterson. — Bierz ile ci potrzeba na koszta podróży.
— To zbyteczne, panie... — odrzekł Misticot. — Mam więcej pieniędzy, niźli potrzeba dla nas obu. Za trzy dni mo-