Byli to: prokurator Rzeczypospolitej, naczelnik i komisarz policyi.
Na pałacowym peronie, agenci trzymali Agostiniego, silnie skrępowanego łańcuchami.
— Ten człowiek nazywa się w rzeczy samej Karol Gèrard — rzekł prokurator. — On usiłował zabić Arnolda Desvignes, okradłszy go z pieniędzy. On jest mordercą Edmunda Bèraud!
Tu dał znak komisarzowi policyj, który kładąc rękę na ramieniu zbrodniarza, rzekł:
— Karolu Gèrard... w imieniu prawa aresztuję cię!
Jednocześnie dwaj policyjni agenci włożyli mu na ręce kajdany, mimo oporu jaki stawiał bezużytecznie z swej strony.
— Panie! — rzekł prokurator Rzeczypospolitej, zwracając się do Verrièra — zostałeś pan haniebnie oszukanym przez tego zbrodniarza. Podziękuj pan temu oto młodemu chłopcu — dodał, wskazując ręką na Misticota. — Jemu zawdzięczasz bowiem, żeś nie dostał za zięcia złodzieja, fałszerza i mordercy!
Bankier drżąc cały, nie będąc w stanie wymówić jednego słowa, padł na krzesło, jak człowiek rażony apopleksyą.
— Pójdź z nami! — wygłosił rozkaz naczelnik policyi, zwracając się do Karola Gèrard.
Zbrodniarz był posłusznym. Przechodząc jednak pomiędzy dwoma agentami, rzucił na Vandame’a, Anielę, zakonnicę i Misticota spojrzenie pełne nienawiści, mówiąc zcicha:
— Nie wszystko jeszcze skończone!.. Moja głowa trzyma się jeszcze na ramionach. Będę się starał dać wam rewanż!
Zaproszeni, z pośpiechem opuścili salon, dążąc do swoich powozów.
— Siostro — rzekł Misticot do zakonnicy, wskazując Anielę i Vandâme’a, trzymających się za ręce. — Przypomi-
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1228
Ta strona została skorygowana.