Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

— Wszystko dla niego! Czyż to sprawiedliwie, gdy inni niemniej inteligentni, niemniej pracowici, nigdy nie zdobędą czegoś podobnego!
— Panie Gérard — rzekł bankier, podnosząc się z krzesła — jeżeli te słowa stosujesz do swej obecnej sytuacyi, niesłusznie to czynisz. Miej że, na Boga, trochę cierpliwości... nie bądź nazbyt gorącym. Nic nie przeszkadza, abyś i ty został kiedyś równie bogatym, jak Béraud. Przyjdzie kolej na każdego. Bądź pewnym, iż znam twoje zasługi, twą zdolność, pilność i ocenić je umiem. Odrywając cię z mojego biura na Regent-street i z Anglii tu sprowadzając, powodowała mną jedynie myśl dostarczenia ci środków do zebrania majątku. Na początek dałem ci miejsce przy sobie, miejsce, którego wszyscy ci w biurze zazdroszczą. Wysoka twa pensya pozwala ci coś na bok odkładać. Pracuj dalej gorliwie, staraj się mnie zadowolić, a nadewszystko nie trać ufności. Nie wiesz bowiem, co przyszłość dla ciebie kiedyś zachowuje.
— Czuję ja, panie — rzekł Gérard z lekkim odcieniem ironii — czuję, jak dobrym jesteś dla mnie i na zawsze ci za to wdzięcznym pozostanę. Nie mógłbym jednak, wierzaj pan, mimo najwyższych usiłowań, zebrać z mych oszczędności pięćdziesiąt jeden milionów.
— I Edmund Béraud na początku swojej karyery mówił, jak ty dziś mówisz, być może... — odparł z uśmiechem Mortimer.
— To prawda... Są jednak ludzie, którym się wszystko udaje... Miał szczęście... a ja go nie mam! Czy pan Béraud przyjdzie dziś regulować swój rachunek? — zapytał Géraud po chwili.
— Tak... Dziś właśnie, w dniu 2-im kwietnia 1884 roku, mam mu wypłacić kapitał, wynoszący pięćdziesiąt jeden milionów czterysta siedemdziesiąt tysięcy franków.
Sekretarz uśmiechnął się zlekka.
— Nie wypłacisz mu pan zapewne tej olbrzymiej sumy