czętował nią medalik, poczem zamknął kopertę, napisawszy na wierzchniej jej stronie w miejscu adresu wyrazy: Dziesiąta godzina.
Czynność jaką opisaliśmy powyżej, była dopiero uskutecznioną w połowie. Wsunął teraz pierwszą kopertę w drugą nieco większą, którą najprzód nakleiwszy gumą, przypieczętował lakiem w ten sposób, ażeby pieczęć odpowiadała objętością znajdującemu się wewnątrz medalikowi, i ma płonącym laku wycisnął godło pierścionka, jaki miał na palcu.
Gdy pieczęć zaschła i ostygła; upewnił się, iż niepodobna było przez nią poznać istnienia wewnątrz koperty medalika, położył następujący adres:
Po dokonaniu tego, zapłacił rachunek, i wyszedł na bulwar Rochechouart.
Tu zaczął znowu szukać posłańca, ponieważ nie chciał się ukazywać w mieszkaniu obu anglików nawet pod innem przebraniem. Odnalazłszy go, oddał mu list, i tymże samym fiakrem pojechał na plac Bastylii, gdzie wstąpił do restauracyi na śniadanie, oczekując godziny, w której się spotka z Will Scottem i Trilbym pod arkadami Palais-Royal, w pobliżu ulicy św. Antoniego.
Scott, wychodził jedynie z mieszkania rano i wieczorem dla dania pokarmu kupionemu koniowi, co mu zabierało czasu do dwóch godzin dziennie. Trilby zostawał natenczas w domu przy ulicy Lipic, ażeby być gotowym na pierwsze wezwanie Arnolda Desvignes.
Obaj Irlandczycy umówili się wzajem, iż gdyby przyszedł list od Arnolda, podczas gdy Scott będzie w stajni zajętym, Trilby przybędzie bezzwłocznie po niego, drogą wskazaną,