Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

— Trzeba ażebyś przygotował kilka metrów sznura cienkiego ale silnego i dużą, mocną, jedwabną chustkę fularową. Wszystko to ma się znajdować w siedzeniu powozu.
— Kupiemy to — rzekł Scott. — Cóż dalej?
— Już wszystko. — Przyrzekłem wam dwadzieścia tysięcy franków — mówił były sekretarz Mortimera — połowę przed dokonaniem czynu, a drugą połowę później. Chcecież ażebym dał wam teraz dziesięć tysięcy franków?
Dwaj Irlandczycy spojrzeli na siebie wzajem i potrząsnęli przecząco głowami.
— Jakto... nie chcecie? — zapytał Arnold zdziwiony.
— Nie odmawiamy... lecz później...
— Dlaczego?
— Ponieważ ufamy ci najzupełniej i wolimy wszystko wziąść razem. Zresztą te pieniądze w kieszeniach przeszkadzałyby nam jutro w działaniu.
— Dobrze, jeśli nie dziś, to odbierzecie je jutro.
— Który z was ma mój medalik?
— Ja — odparł Trilby — ponieważ ja twój list odebrałem.
— Zwróć mi go.
— Oto jest.
Schowawszy go Arnold w kieszonkę od kamizelki, zwrócił się do Scotta.
— Czy znasz Parc-Saint-Maur? — zapytał.
— Czy go znam?... to pytanie! Chodziłem tam kilkanaście razy w odwiedziny do pewnego żokeja, mego współziomka. Trafiłbym z zamkniętymi oczyma. Do Parc-Saint-Maur zatem powozem jechać nam trzeba?
— Tak.
— Doskonale!
— Nikogo pytać o drogę nie potrzebuję. Wprost tam pojadę.
— A znasz Aleje de l’Echo?
— Jak najlepiej! — Poczyna się ona od stacyi drogi Żelaznej i biegnie po nad brzegiem Marny.