Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/194

Ta strona została skorygowana.

dnakże budowa ciała zbrodniarza i jego młodość odpornie przeciwdziałały.
Cyrkulacya krwi, na mózg biegnącej, uspokajała się zwolna, regularniejszą się stawała, w krótkim czasie były sekretarz banku Mortimera zdołał zapanować nad swem wzruszeniem.
Objął myślą szybko wszystko, co zaszło.
— Rozumiem teraz... — rzekł. — Béraud przybył na stacyę Lyońskiej drogi żelaznej w Paryżu o dziesiątej minut dwanaście. Jadąc, rozmyślił się, iż zapóźno mu będzie udać się do banku dla otworzenia rachunku i poszedł do Rotszylda, do najpotężniejszego ze wszystkich bankierów świata!...
„Ach! gdybym był wiedział... gdybym był wiedział!... W moich rękach owo pokwitowanie na odbiór czeku jest teraz szpargałem bez wartości.
„U Rotszylda widziano Edmunda Béraut... On tam kładł swój podpis, indosując czek.
„Pójść tam dla dowiedzenia się, czyli rachunek został otwartym, byłoby to tyle, co samemu zgubić się dobrowolnie, oskarżyć się o morderstwo... o zbrodnię...
I chwyciwszy się za głowę, powtarzał:
— Ach! gdybym był wiedział... gdybym był wiedział!
Palce zbrodniarza drżały, gdy miął niemi papier, niszczący wszystkie jego nadzieje. Twarz jego podobną była do maski zmarłego człowieka. Oczy mu nagle zapadły. Konwulsyjne drganie poruszało zbielałemi ustami. Był bliskim omdlenia.
Tak więc ten nędznik, ów zbrodniarz, morderca, który nie uczuwał ani litości, ni trwogi, ani wyrzutów sumienia, zabijając niewinnego człowieka, mdlał, jak kobieta na myśl, iż ów olbrzymi majątek kupca dyamentów z rąk mu się wymykał; że gmach, tak misternie i umiejętnie przez niego zbudowany, który miał go zrobić milionerem, dostarczyć środków