Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/220

Ta strona została skorygowana.

aktorki, że podrażniona oporem, coraz głośniej krzyczeć będzie. Jeden skandal wystarczyłby, aby go zgubić. Potrzeba więc było inny na to sposób odnaleźć.
— Pomówmy rozsądnie... — rzekł Verrière tonem łagodnym. — Powiedz mi... czy rzeczywiście jest piękną ta rola, którą masz przedstawiać?
Kilka wspomnionych wyrazów zmieniły w oka mgnieniu usposobienie dziewczyny. Leona, przed chwilą wzburzona do wściekłości, z zaiskrzonemi oczyma, zaciśniętemi brwiami, stała się jakoby cudem, spokojną i uśmiechniętą.
— Czy piękną jest? pytasz — zawołała. — Nigdy piękniejszej roli dotąd na świecie nie było... nie będzie!...
— A sztuka równie jest piękną?
— Piękniejszą nad wszystkie, jakie dotąd gdziekolwiek przedstawiano! Jest to zdanie całego teatralnego świata. Dekoracye... maszynerya... kostyumy... ach! kostyumy!... Mam ich sześć w tej sztuce, jeden wspanialszy od drugiego!
— La Fougère ci je dostarczy?
— Ma się rozumieć... jeżeli mu pożyczysz sumę żądaną.
Po tych słowach Leona spojrzała na Verrièra, pragnąc myśl jego odgadnąć z ruchów fizyonomii.
— I kiedyż ta sztuka ma być graną? — zapytał.
— Za miesiąc... lub pięć tygodni najpóźniej... Pojmujesz zatem, iż czas nagli... Śpieszyć potrzeba.
— Zatem przed upływem pięciu tygodni należałoby wam dostarczyć sto pięćdziesiąt tysięcy franków?
— Tak... które ci w krótkim czasie zwróconemi zostaną: a nietylko te sto pięćdziesiąt tysięcy, lecz i poprzednia twa należytość. Jest to pewny interes, na który możesz rachować. Dziś na próbie zobaczę się z La Fougèrem i powiem mu, że będziemy obiadowali razem we troje wieczorem i że przybywszy na obiad, przyniesiesz mu te sto pięćdziesiąt tysięcy franków.
— Dobrze... — rzekł Verrière; — wiedz jednak, że nie dla niego to czynię, ale wyłącznie dla ciebie.