Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/228

Ta strona została skorygowana.

Vandame, zbliżywszy dziewczę ku sobie, złożył na jej ustach pocałunek, najczystszy ze wszystkich, pocałunek narzeczonego...

VI.

Panna Verrière wysunęła się lekko z objęć młodzieńca.
— Nie mówiłeś z moim ojcem o swoich projektach? — zapytała.
— Dotąd nie jeszcze... Mógłżem mu uczynić wyznanie, nie wiedząc, czy przez ciebie będę przyjętym?
— Obecnie jednak nic ci nie staje na przeszkodzie. Działaj bez opóźnienia...
— Mamże mu dziś o tem powiedzieć? — odrzekł Vandame, i objęty nieśmiałością i trwogą.
— Tak... jest to potrzebnem.
— Obawiam się...
— Obawiasz? — powtórzyła panna Verrière; — jakto, obawiasz się mojego ojca?
— Tak.
— Ależ dlaczego?
— Ponieważ znam jego postanowienia co do „wydania cię za mąż. Ileżkroć razy on swe teorye w tym względzie wygłaszał przedemną!
— Nie zważaj!... Idee ludzkie często się zmieniają; czyny jedynie pozostają niewzruszonemi. Wiem, że mój ojciec postanowił nie wydać mnie za mąż, aż po dojściu do pełnoletności... sądzi jednakże, iż moje serce jest wolnem. Skoro się dowie o naszej wspólnej miłości, nie będzie przeciwnym naszemu związkowi. Zresztą, dla jakich powodów miałby to czynić? Pojmuje, iż zawachałby się może, gdybyś niezechciał porzucić swej służby wojskowej; kto wie, czy i ja nie uczyniłabym również tego, rozważywszy, iż wkrótce po naszem małżeństwie musiałoby nastąpić nieuchronne rozłączenie, ponieważ udając