ciu jeden milionów płatnemi osobiście Edmundowi Béraud, albo za jego upoważnieniem.
W chili, gdy kładł swój podpis na dole czeku, głos dzwonka zabrzmiał ponad sufitem gabinetu.
Sekretarz zbliżył się do maleńkiego otworu, w górze umieszczonego, w którym ukazała się tacka mosiężna napełniona pękami biletów bankowych.
Zdjąwszy z niej paczki pieniędzy Gérard, zamknął okienko i położył bilety na biurku przed bankierem.
— Chciej przerachować... — rzekł ten ostatni.
Stanąwszy przy biurku, sekretarz zaczął przeliczać banknoty. Palce mu drżały nerwowo, dotykając jedwabistych papierów Francyi i Anglii.
— Suma znajduje się w całkowitości — rzekł, ukończywszy rachunek.
— Racz sprawdzić sam, kochany kliencie — rzekł bankier do Edmunda Béraud.
— Niepotrzeba — odparł tenże. — I zabrawszy paki banknotów wsunął je w skórzanną torebkę, jaką miał na sobie przewieszoną, pod lekkiem, sukiennem okryciem.
— Panie Gerard... — wyrzekł Mortimer do sekretarza — przygotuj bezwłocznie list do dyrektora Banku w Paryżu, powiadamiający go o wartości czeku, jaki posyłam. Dasz mi ten list do podpisania, a wyślesz go pierwszym z odpływających okrętów. Depesza, wysłana jednocześnie, uprzedzi ów list.
Gèrard wziął arkusz papieru i zaczął pisać. Ręka jego kreśliła bezwiednie wyrazy według przyjętej formuły; myśl jego wszak była daleko.
Chciwość gwałtownie nim zawładnęła.
— Pięćdziesiąt jeden milionów!.. — powtarzał z cicha — prawdziwie królewska fortuna, zawarta w jednym czeku... w jednym skrawku papieru, który zamienić można na kupy złota i stosy biletów bankowych! I jedno tylko na nim nazwisko... Edmund Béraud!.. Ów czek, gdyby się znalazł w czyim-
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/24
Ta strona została skorygowana.