I z dumą, licząc na olśnienie restauratora, mówić zaczął:
— Przedewszystkiem nasz wuj... bankier Juliusz Verrière... Jego córka, Aniela, nasza kuzynka... To dwoje...
Na te słowa Desvignes, zatopiony w rozmyślaniu i nie zważający dotąd na prowadzoną rozmowę, drgnął nagle i nasłuchywać począł z uwagą, zapytując sam siebie, zkąd ów człowiek wymienia nazwisko Verrièra i jego córki, Anieli?
Loiseau mówił dalej:
— Porucznik artyleryi, Emil Vandame...
Arnold drgnął powtórnie.
— Wicehrabia Jerzy de Nervey... — ciągnął introligator.
— Otóż cała rodzina... liczne zebranie, jak pan widzisz... Wszyscy przybędą... A teraz nasi przyjaciele...
— Ha! ha! a twój pryncypał? zapomniałeś o nim... — zaśmiała się Wiktoryna. — A właścicielka fabryki kwiatów, gdzie pracuję... a jej mąż?