Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/276

Ta strona została skorygowana.

bezpiecznego złoczyńcy, przybyłego w kilku godzin do naszego miasta.
„Sprawa, otoczona najgłębszą tajemnicą, posłużyła za powód do przytrzymania zbrodniarza. Nie chciał on złożyć swych legitymacyjnych papierów w biurze hotelu zarządzającej. Wiedziano tylko, że się nazywał Edmund Béraud, którem to nazwiskiem podpisał telegraf, nadesłany do niej z Marsylii dla zamówienia sobie apartamentu, co bezwątpienia jest tylko przybrałem przezeń-nazwiskiem. Nie omieszkamy w najkrótszym czasie przeniknąć tajemnicy przyaresztowania tego człowieka i podzielić się wspomnioną wiadomością z czytelnikami naszymi.“

Po przeczytaniu ostatnich wyrazów, Daignes zmiął w rękach dziennik, z gniewem go na stół rzucając.
— Niech dyabli porwą tych idyotów! — wyszepnął. — Czemu się oni mięszają w to, co do nich nie należy? Opublikowanie tej wiadomości obudzi czynność policyi. Ach! zdusiłbym w mem ręku, ową zarządzającą hotelem, od niej to bowiem widocznie reporter pozyskał ową wiadomość i podał ją natychmiast dziennikowi. Jeżeli śledztwo zarządzonem zostanie, co jest prawdopodobnem, następstwa tegoż mogą fatalnie oddziałać na cały przebieg tej sprawy.
„Dziś już wieczorem stwierdzą zniknięcie byłego kupca dyamentów, którego nazwisko wypisali w dzienniku. W domu Rotszylda zarówno wzbudzą się podejrzenia. Mortimer, wiedząc już dotąd zapewne, żem nie pojechał do Londynu, poszukując mnie, roześle telegramy na wszystkie strony świata, aby mnie odnaleźć. A jeśli ów artykuł wpadnie mu w ręce, może zarówno i on powziąć podejrzenia.
„Porówna datę mojego wyjazdu z odjazdem Edmunda Bérand, porwanie jego w Paryżu, nieprzybycie moje do Londynu — piękne ztąd wynikną następstwa!...
„Otóż niebezpieczeństwa, jakich nie przewidziałem... A są one nieuchronnemi i dla mnie strasznemi.