Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/282

Ta strona została skorygowana.

— W przeddzień odebrałam depeszę z Marsylii o przygotowanie apartamentu. Depesza ta nosiła podpis: Edmund Béraud.
— Zachowałaś ją pani?
— Tak.
— Daj mi ją, proszę...
— Oto jest... — odpowiedziała zarządzająca, dobywając z szufladki kawałek błękitnego papieru i podając takowy sędziemu.
— Tak... w rzeczy samej — rzekł tenże po przeczytaniu — telegram ten pochodzi z Marsylii.
Następnie zwracając się do młodej kobiety, rzekł:
— Ponieważ pani byłaś obecną tu w chwili przybycia, owego podróżnego, zechciej nam podać najdrobniejsze szczegóły w tym względzie.
— Opowiem wszystko, o ile tylko zdołam sobie przypomnieć — odparła panna Eliza. — Nie znajdziecie tu jednak panowie wiele szczegółów... Wszedłszy do swoich pokojów, gdzie nasi służący hotelowi wnieśli za nim dwa skórzane kuferki znacznej objętość, zażądał, aby mu dostarczono piśmiennych materiałów, słowem wszystkiego, co trzeba do nakreślenia listu, poczem ubrawszy się, wyszedł. Fiakr, którym przybył ze stacyi, oczekiwał nań przed hotelem...
— Jak długo bawił ów podróżny po wyjeździe ztąd?
— Mniej więcej.. około trzech godzin. Skoro powrócił, prosiłam go o złożenie papierów dla wciągnięcia takowych w meldunkową księgę, twierdząc, że w przeciwnym razie na odpowiedzialność narażoną być mogę... Żądałam tego usilnie, ponieważ tak jego fizyonomia jako i całe zachowanie się tego człowieka, budziły we mnie podejrzenia.