— I na to wszystko on pani odpowiedział odmową?
— Tak, panie — rzekła zarządzająca; — odmową gwałtowną, brutalną, oświadczając, iż jest nietylko francuzem, lecz rodowitym paryżaninem; że powracając do swego rodzinnego miasta, nie jest obowiązanym składać nikomu legitymacyi, i nikt zarówno nie ma prawa żądać od niego takowych.
— Wszak wspomniałaś pani, że dziwnem było zachowanie się tego człowieka?
— Tak, widocznie był jakiś smutny, jakby pognębiony. Skoro mu powiedziano, iż zatrzymany dlań apartament, oznaczony trzynastym numerem i że nie mamy dlań innego. okazał widoczne niezadowolenie, sposępniał nagle. Wtedy to pytałam żartobliwie czy wierzy w zabobony. Pytanie to moje wskazało mu zapewne śmieszność jego przesądów, bo nic nie odpowiedziawszy, udał się wraz ze służącym pod numer wspomniony.
— Po jego powrocie do hotelu, nikt do niego nie przychodził?
— Nikt, oprócz wspomnionych dwóch mężczyzn ze strony sądu.
— O której godzinie nastąpiło to aresztowanie?
— Około ósmej wieczorem.
— Pani znasz zapewnie komisarza z tutejszego okręgu?
— Znam go doskonale.
— Czy to on przybył natenczas?
— Nie panie.
— A jednak był to komisarz?
— Tak, do spraw sądowych, jak sam mi o tem powiedział. Pokazał szarfę, którą był przepasany.
Powtórnie sędzia śledczy wraz z naczelnikiem policyi zamienili znaczące spojrzenia.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/283
Ta strona została skorygowana.
XVI.