czyli posłaniec Bastien znajduje się na zwykłem swem stanowisku.
— Jeżeli go tam zastaniesz — dodał — zaprowadź go do mego gabinetu dla stawienia się przed panem sędzią śledczym; gdyby zaś poszedł za posyłkami, zaczekaj na niego.
Wsiądź do fiakra, ażebyś uskutecznił to prędzej; a nadewszystko usta zamknięte, niechaj nikt nie wie co się tu dzieje.
Agent wyszedł spełnić polecenie.
Dwaj urzędnicy nie mając nadziei pozyskania innych szczegółów w Indyjskim Hotelu, odjechali zarówno, nakazawszy tak właścicielowi jak i zarządzającej najgłębsze o wszystkiem milczenie.
Zapałka znalazł Bastjana na jego zwykłem stanowisku przy bulwarze, naprzeciw ulicy Caumartin.
— Mój chłopcze — rzekł do niego — pójdź zemną do prefektury; potrzebują tam o coś zapytać się ciebie. Nie obawiaj się... o nic tu złego nie chodzi... nie pozbawią cię twego rzemiosła. Wsiądziemy do fiakra, o żeby przybyć prędzej.
Bastjen, uspokojony tem zapewnieniem, udał się wraz z agentem, do gabinetu naczelnika policyi.
— Ty jesteś Bastjen? — zapytał go tenże.
— Tak, ja panie naczelniku.
— Pójdź więc zemną do sędzię śledczego... Flogny chodź z nami.
Długiemi wewnętrznemi korytarzami, łączącemi prefekturę z pałacem Sprawiedliwości, trzej wspomnieni mężczyzni przybyli na galeryę, po obu stronach której znajdowały się gabinety sędziów śledczych.
Skoro tylko weszli, badanie się rozpoczęło.
— Przypominasz sobie, iż przed czterema dnia zanosiłeś list na ulicę Joubert, do Hotelu Indyjskiego? — zapytał sędzia posłańca.
— Pamiętam, panie.
— Do kogo był ten list adresowanym?
— Do pana Edmunda Béraud.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/287
Ta strona została skorygowana.