moralne! Biedne to dziewczę miało naturę szczerą, uczciwą i duszę czystą... Była przeznaczoną na zacną matkę rodziny, poważaną i szanowaną... Nadeszła miłość... Jedna chwila słabości, zapomnienia, rzuciła ją w objęcia człowieka, który ją zgubił! I ów nikczemnik, jej krewny, nie chce zagładzić błędu... nadać nieszczęsnej swego nazwiska! Anielo... droga Anielo... — mówiła, otaczając miłośnie rękoma postać dziewczęcia i tuląc je ku sobie; — kochaj!... Bóg chce, abyśmy kochali... Upewnij się jednak wprzód dobrze, czy jesteś wzajem kochaną... Inaczej ucierpisz ciężko ze swą duszą czułą i tkliwą!
— Ach! czyliż mogę wątpić o Emilu Vandame? Wierzę w niego, siostro moja, jak sama w siebie! — odpowiedziało dziewczę, a następnie, zmieniając rozmowę, dodało: — Szczęściem, że mój ojciec nie słyszał skarg tej biednej Joanny.
Znalazłby znowu powód do poniżenia rodziny mej matki... Ucieszyłoby go to wielce! Mój ojciec za zbyt ufa w posiadany majątek, za zbyt się tem pyszni, zapominając, że większa część tegoż jest twoją...
Siostra Marya nie pozwoliła dokończyć kuzynce.
— Anielo... na Boga, droga Anielo! nie mów mi o tem! — zawołała; — prosiłam cię tylekroć razy, byś nie przypominała tego, co uczyniłam...
— Wybacz mi, siostro... — odrzekło dziewczę. — Pomimowolnie jednak, mimo mej całej dla ojca miłości, są chwile, gdzie różne myśli cisną mi się do głowy... Jego szyderstwa i lekkość charakteru oburzają mnie... Nie moja w tem wina... Nie mówmy o tem już więcej...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Will Scott, po spotkaniu się z Misticotem u ojca Loriota, jak nadmieniliśmy, oddalił się coprędzej, z obawy, aby nie zostać przez chłopca poznanym.