Scott, nie przywiązując wiele wagi do tego wypadku, kazał sobie podać materyały do napisania listu, a wziąwszy medalik od Trilbego, wsunął go pod pieczątkę, nakreśliwszy godzinę na drugiej wewnętrznej kopercie.
— Którą oznaczyłeś? — zapytał Trilby.
— Trzecią...
— Ależ to pierwsza dopiero!
— O trzeciej muszę się znajdować na bulwarze szpitala dla odebrania mebli i ustawienia ich w mieszkaniu; zabierze to dość czasu, a może i kupiec opóźnić się z dostarczeniem, dlatego oznaczyłem trzecią godzinę, po której nasze spotkanie nastąpi we dwie godziny później, zatem o piątej.
— Cóż ja będę robił w tym czasie, gdy ty załatwiać się będziesz z meblami?
— Wsiądź do fiakra i przewieź nasze bagaże z ulicy Lepie na bulwar szpitala pod nr. 8. Pamiętaj, że jesteśmy braćmi... mieszkamy razem... i nazywamy się Perron, ty Wiktor, a ja Daniel. Wyślę list Karolowi Gèrard przez posłańca i będę cię oczekiwał w nowem naszem mieszkaniu.
Tu dwaj anglicy rozdzielili się.
Na rogu bulwaru Beaumarchais’go Scott oddał posłańcowi list, adresowany do Arnolda Desvignes, zamieszkałego przy ulicy des Tournelles, nr. 36. Był to kurs, zabierający pięć minut czasu.
Przybywszy do oznaczonego domu, posłaniec nie zastał w stancyjce odźwiernej. Drzwi tejże były na klucz zamknięte; pani Pillois wraz z córką zajęte były myciem schodów w korpusie domu. Lufcik jedynie w okienku stancyi był otwartym. Pod lufcikiem stał stół.
Posłaniec czekał przez kilka minut, gdy jednak nikt nie nadchodził, wsunąwszy rękę przez lufcik, położył list na stolę, na którym znajdowało się już kilka dzienników i listów, poczem odszedł.
Córka odźwiernej pierwsza przybyła. Spostrzegłszy
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/311
Ta strona została skorygowana.