— Nie ma listu! — zawołała.
— Może się pomyliłaś, włożywszy ten list w skrzynkę innego lokatora?
— Bardzo to być może... — odpowiedziała dziewczyna. — Nazwiska bywają nieraz do siebie podobnemi.
— Biegnij zapytać pana Desvignes, czyli odebrał list nadesłany?
— Nie ma go... — odrzekła Anastazya; — wyjechał dziś rano do Rennes.
— Przysięgłabym, iż spotka nas nieprzyjemność! — wołała z trwogą odźwierna. Pan Desvignes rozgniewa się... gotów się wyprowadzić... tak dobry... spokojny lokator, a wszystko z twojej przyczyny. Biegnę do niego... może mi się uda załagodzić tę sprawę.
Tu pani Pillois z rzeźwością młodej dziewczyny pomknęła przez podwórze do mieszkania lokatora.
— Nie ma go... w rzeczy samej... — wołała, wracając po chwili. — Nic się dowiedzieć nie zdołałam.
Posłaniec odszedł ku miejscu, gdzie nań oczekiwali Scott z Trilbym.
— I cóż? — zapytał ów ostatni.
— Zaszło małe nieporozumienie.
Tu opowiedział szczegóły.
— Zatem ten dom posiada dwa wyjścia? — pytał irlandczyk.
— Tak, panie... Jedno od ulicy des Tournelles, drugie od bulwaru Beaumarchais’go.
— Jakim jest oznaczony numerem od strony bulwaru?
— Nie wiem, panie... Nie pytałem o to odźwiernej.
Tu odszedł.
— Co myślisz o tem wszystkiem? — pytał Scott Trilbego.
— Myślę, iż Gérard nie przybył na oznaczoną schadzkę, ponieważ list do niego wysłany, odebrany został przez innego lokatora.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/314
Ta strona została skorygowana.