Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/333

Ta strona została skorygowana.

Jednocześnie zabrzmiał głos woźnego, uroczyście wygłaszający.
— Pan mer!
Wszystkie rozmowy nagle ucichły; we drzwiach ukazał się ów urzędnik stanu cywilnego, szarfą przepasany, w towarzystwie sekretarza.
Przyszli małżonkowie wraz ze świadkami zajęli miejsca na fotelach, ku temu przeznaczonych, i rozpoczęła się krótka formalność cywilnego małżeństwa.
W kilka minut po ukończeniu takowej wszyscy wychodzić zaczęli, wsiadając do powozów dla udania się do kościoła.
Vandame zajął miejsce w lando swojego wuja, Verrièra. Jerzy de Nervey wsiadł do powozu Melanii.
Obrzęd religijny zaślubin wkrótce się ukończył.
Misticot, jak wiemy, umieścił dwie osoby w powozie sprzedanym przez Will Scotta Loriotowi, a pozostawionym do jego dyspozycyi. Dwiema temi osobami byli dwaj warsztatowi koledzy Eugeniusza Loiseau.
— Wsiadajcie, chłopcy, prędko... — mówił do nich — muszę naprzód jechać dla przekonania się, czyli wszystko w Salonie rodzinnym przygotowano jak należy. Jedziemy razem... siadajcie!
To mówiąc, wdrapał się na kozioł, wołając na woźnicę:
— W drogę, mój stary... a żywo! Musimy stanąć na miejscu o dwadzieścia minut przed przybyciem weselnego orszaku.
Poczem, oparłszy nogi na przedniej desce siedzenia, pokrytej dywanikiem, rozmyślać począł.
Przyszła mu na myśl Aniela Verrière. Zajęty weselnemi swemi obowiązkami, zaledwie powitać ją zdołał.
— Jej papa ma dziś dyabelnie cierpką minę... — rzekł sam do siebie. — Ten człowiek nie podoba mi się... nie... wcale! Szczęściem, że panna Aniela jest inną zupełnie. Jest tak uprzejmą, tak grzeczną dla każdego... Wcielona miłość! I jej kuzynka to również zacna kobieta... Obiecały mi obie kiedyś