Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/34

Ta strona została skorygowana.

W godzinie, oznaczonej na śniadanie Gérard wyszedł, chcąc jaknajprędzej zająć się przygotowaniami do podróży i udał się do swego mieszkania, położonego w pobliżu domu bankowego, gdzie kazał sobie podać walizy indyaninowi, pełniącemu obowiązki służącego.
— Otóż nareszcie i szczęście przedemną, które mnie poprowadzi na najwyższy stopień wielkości... — wołał z radosnym upojeniem. — Pragnę milionów Edmunda Béraud i mieć je muszę... mieć będę! O! ty naiwny Mortimerze... — dodał z uśmiechem — posyłasz mnie do Londynu do swego biura handlowego, jakie nigdy mnie nie zobaczy! Jadę do Paryża, bo tam mnie oczekuje wielkość... majątek.
Kładąc ubranie w walizy, Gérard przerwał to zajęcie na chwilę i rozmyślać począł.
— W Paryżu jednak... — wyszepnął z cicha — zanim pochwycę tę wielką sumę, na prowadzenie o nią walki, potrzeba mi będzie pieniędzy... Oczekują mnie wielkie wydatki, jeżeli pragnę zapewnić zwycięztwo memu przedsięwzięciu... Pieniądz jest nerwem wojny! Zobaczmy zatem jakiej cyfry dosięga mój zasób monetarny.
I otworzywszy szufladkę w biurku na klucz zamkniętą, dobył z niej szkatułkę, z której wysypał na stół pieniądze.
Do garści złota i kilku bankowych biletów, dołączył to co otrzymał obecnie i wszystko przerachował.
Ogół wykazał dwadzieścia dziewięć tysięcy franków.
— Dwadzieścia dziewięć tysięcy franków — powtórzył, kładąc banknoty i złoto w szkatułkę i umieszczając ją w szufladce biurka, wystarczyć to powinno do chwili, w której położę rękę na czterystu siedemdziesięciu tysiącach franków jakie Edmund Béraud wiezie przy sobie. Później przybędą miliony!.. Nie chodzi mi o ich inkasowanie... ale nateraz o otrzymanie czeku, podpisanego przez Mortimera, mego wielce szanownego pryncypała... i mieć go będę!