zbrodni? Will Scott ze swojej strony milczeć będzie... Ma on w tem swój własny interes. Dlaczego jednak nie powiadomił mnie o tem co zaszło? Zgubił medalik, lecz Trilby ma drugi, mógł zatem go użyć! Trzeba mi się jak najprędzej z nimi porozumieć... Radbym w jednej chwili ztąd wybiedz... lecz niepodobna... byłaby to nieroztropność z mej strony. Do jutra czekać potrzeba.
Rozmyślania łotra przerwało wejście właściciela restauracyi, wydającego polecenia.
Desvignes siłą woli przybrał pozorną spokojność.
Przejdźmy do weselnego orszaku, jaki się rozmieścił wesoło po nad jeziorem Dumesnile.
Najmłodsi biegali, ścigając się między drzewami. Starsi siedzieli przy stolikach i rozmawiali, popijając wino. Inni przechadzali się parami po aleach i między rozwijającemi się kępami drzew.
Do liczby tych należała nowozaślubiona, Wiktoryna, i jej kuzyn, Paweł Béraud, urzędnik Lyońskiego biura kredytowego.
Nieco dalej przechadzała się Aniela z porucznikiem Vandame. Tak jedna, jak druga para, rozmawiała z ożywieniem.
Zbytecznem byłoby powtarzać, o czem rozmawiała córka bankiera z oficerem artyleryi.
Rzecz jasna, iż prowadzili dalej rozmowy zaczętą w Salonie rodzinnym. Szczegóły jej już znamy, przyłączmy się więc do Pawła Béraud i Wiktoryny.
Nowozamężna, przechadzając się w zamyśleniu, oskubywała trzymaną w ręku zieloną gałązkę. Béraud, nie spuszczając z niej oczu, zdawał się być głęboko wzruszonym.
— A zatem... jesteś zamężną... — rzekł do niej.
— Jak widzisz... wszakże byłeś w merostwie i kościele.