— I zaślubioną Eugeniuszowi Loiseau.. — mówił Paweł dalej. — Gdyście przybyli oboje z zaproszeniem na wesele, wierzyć temu nie chciałem!
— Dleczego? — pytała Wiktoryna, podnosząc głowę.
— Ponieważ Loiseau nie jest człowiekiem, jakiego tobie było potrzeba... na jakiego zasługiwałaś... Ty wiesz o tem zarówno dobrze wraz zemną.
— Nie! ja o tem nie wiem... Jest to człowiek pracowity, uczciwy... Zarabia wiele pieniędzy.
— Tak... ale ich chować nie umie. Jest to hulaka... amator absyntu.
— Zmieni się... przyrzekł mi to uroczyście...
— Ha! ha! obiecać jest łatwo, ale dotrzymać trudno przyrzeczenia. Zresztą, w jego wieku niełatwo jest się odmienić.
— Jeśli kobieta ma silną wolę i kocha swojego męża, może go na dobrą drogę wprowadzić, zmienić jego nawyknienia.
— Mówisz: Jeżeli kobieta ma silną wolę i kocha swojego męża... — powtórzył Paweł Béraud. — Dobrze... przypuśćmy, masz silną wolę, ale nie kochasz Eeugeniusza...
— Kto ci to powiedział? — zawołała żywo Wiktoryna.
— Nie udawaj przy mnie... proszę cię — odrzekł. — Wiem, jaką była twa pierwsza miłość...
Wiktoryna mocno pokraśniała.
— Kuzynie! — zawołała, marszcząc czoło z niezadowoleniem; — to, co czynisz obecnie jest złem... poniża ciebie samego. Dlaczego mówisz mi o tem wszystkiem dziś... w dniu moich zaślubin? Przywoływać przeszłość w chwili obecnej, wraz ze wspomnieniem zmarłego, jest rzeczą nikczemną!
Béraud zdawał się nie słyszeć rzuconej sobie nagany.
— Czy sądzisz, że Eugeniusz Loiseau byłby cię poślubił — mówił dalej — gdyby znał tę przeszłość?
— Tak... jestem tego pewną... Źle uczyniłam, nie opowiedziawszy mu tego.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/351
Ta strona została skorygowana.