Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

— Przyrzekam to panu... i z rozkoszą, słowa dotrzymam.
Bankier uścisnął życzliwie rękę sekretarza, poczem oddalił się Gérard.
Wszystko do jego podróży już było przygotowanem, potrzebował jedynie wyekspedyować do biura transportów, swe niezbyt liczne bagaże, czem zajął się jego służący, indyanin.
Zostawił do zabrania przy sobie jedynie torebkę, skórzaną w jakiej umieścił papiery i pieniądze.
Późno w noc udał się na spoczynek, lecz nie po toby zasnąć, czuł bowiem dobrze, że sen ucieka mu z powiek, ale położył się dlatego aby ściślej ułożyć swe plany, rozpatrzeć słabe ich strony i zdecydować wykonanie.
Zadrzemnął ledwie na parę godzin, poczem wyskoczywszy z łóżka równo ze dniem, zaczął się śpieszno ubierać i wyszedł z mieszkania, aby doń nie wrócić już więcej.
Idąc ku wybrzeżu, wstąpił do kawiarni na śniadanie i przed siódmą stanął ponad Gangesem, gdzie czuwał nad przenoszeniem swoich pakunków, na okręt, jaki miał go unieść w dal od Kalkuty.
Godzina odjazdu nadeszła.
Gérard przy wsiadaniu na okręt, spostrzegł Edmunda Béraud, spieszącego szybkim krokiem na wybrzeże z walizką w ręku.
Traf łączył go w podróży z człowiekiem, którego majątku pożądał chciwie, a tem samem zagrażał i życiu jego. Dziwny ów zbieg losu, niepodobał się sekretarzowi. Przeklinając owo spotkanie, wcisnął się w kąt okrętu po za stos bagażów, ażeby zostać niedostrzeżonym. Natychmiast po przybyciu milionera odjęto kotwicę i statek wypłynął. Była to wielka barka, mająca około piętnastu metrów długości, a pięć szerokości. Mogła pomieścić około sześćdziesięciu pasażerów. Ośmiu wioślarzów w ruch ją wprawiało.
W dopłynięciu Gangesem do morza, wiatr pomyślny pomagał czarnym indyjskim wioślarzom; potrzebowali na to około czterech godzin czasu.