— Nazwisko pańskie? — zapytał Renard.
— Arnold Desvignes... — rzekł łotr zuchwale. — Oto moje osobiste papiery.
Samuel odsunął podane sobie arkusze.
— To niepotrzebne... — rzekł; — płacę i biorę od pana pokwitowanie. W naszym handlu klejnotami interesa załatwiamy na papierze. Pańskie mieszkanie?
— Ulica Tivoli, nr. 24.
— Dobrze... nie potrzebuję wiedzieć więcej... Przerachuj pan, proszę, banknoty, podczas gdy będę czeki podpisywał, a gdyby panu stawiano jaką trudność w wypłacie u Juliusza Verrière, ja w takim razie wypłatę biorę na siebie.
W dziesięć minut później Desvignes, wyprowadzony przez służącego, wyszedł na ulicę Bellechasse.
— A zatem... — szeptał z tryumfem radości, wsiadając do fiakra — jeden, jedyny człowiek, którego mógłbym się obawiać, człowiek, któryby mógł świadczyć przeciw mnie, Jan Mortimer, umarł! Oto wiadomość, jaka mi radością zapełni dzień cały! Mam pieniądze na koszta prowadzenia wojny!... Bankier Verrière odemnie jest teraz zależnym! Pięćdziesiąt milionów Edmunda Béraud zdobędę, a wraz z niemi i rękę Anieli!...
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/389
Ta strona została skorygowana.
KONIEC TOMU II-go, CZĘŚCI I-ej.