Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/399

Ta strona została skorygowana.

słowości, Jerzy, mimo próśb matki, nie chciał się niczego nauczyć, nie nagiął się do żadnej pracy intelektualnej.
Chciał zostać próżniakiem bezużytecznym i został nim.
Martwiło to ciężko biedną kobietę, jak również i wątły z natury stan zdrowia syna, jaki pogarszał swem życiem hulaszczem.
Suchoty go pożerały.
Pani de Nervey, sama ciężko chora, drżała o życie syna, gdyż mimo, iż niegodnym był on jej miłości, gorąco go kochała.
Poznaliśmy w początkach opowiadania, iż Jerzy nie odpłacał bynajmniej matce tkliwością za jej przywiązanie, ale przeciwnie, wyczekiwał jej zgonu dla pochwycenia spadku coprędzej.
Mimo, iż w ociężałej głowie szumiał mu szampan, wypity na weselu w Salonie rodzinnym, pojął on i dobrze zrozumiał znaczenie wyrzeczonych do siebie wyrazów Melanii.
Znał swoją kochankę. Mówiła mu ona o małżeństwie na seryo, myślała więc o zaślubinach.
Jerzy chciał zostać wolnym, używać życia w całej niezależności.
Melania podobała mu się jako kochanka, na żonę jednak rzecz inna. Ani ona, ani żadna, chyba, gdyby znalazł bardzo bogatą.
— Mnie się żenić? — wyszepnął, wróciwszy do siebie, chwytając się za piersi, rozdzierane gwałtownym kaszlem. Szalona myśl przyszła jej do głowy... Chce mi się tem przypodobać dla wyłudzenia pieniędzy... Na nieszczęście jednak pieniędzy tych nie mam... Matka zmniejsza moje wydatki pod pozorem, że niszczę zdrowie i ją rujnuję, a jednak mnie trzeba pieniędzy, ja je mieć muszę!
— Mieć muszę... — powtórzył po krótkiem zamyśleniu; — łatwo to powiedzieć... Znam matkę... dyabelnie uparta! Nie chciała mi udzielić zaliczki na piąty miesiąc mej pensyi... i nakłonić się nie da! Co robić więc?