Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/41

Ta strona została skorygowana.

zgrabna jej kibić. Drobne rączęta obciśnięte w ciemne rękawiczki, zachwycały swoją małością.
Piękne to dziewczę zwracało pomimowolnie na siebie uwagę, nie dziwno przeto, iż i na Karolu Gérard wywarło żywe wrażenie.
Zajęcie to jego wzrastało z każdą chwilą.
Im dłużej sekretarz Mortimera wpatrywał się w młodą towarzyszkę podróży, tem silniejszym uczuwał się być owładnięty czarem.
— Jakież zachwycające to dziewczę!.. — pomyślał — przykuwa do siebie pomimowolnie. Jej idealnie piękne oblicze nie zatrze się nigdy w mojej pamięci. Dlaczegóż zresztą miałbym o niej zapomnieć? Dlaczego nie miałbym dowiedzieć się kto ona jest i starać się zbliżyć do niej? Być może, iż ona zarówno jedzie do Paryża? Jeżeli tak... wynajdę sposób, aby jej z oczu nie stracić. Do czego mnie to jednak doprowadzi?
— Ha! doprowadzi tam, dokąd dojść pragnę! — odrzekł sam sobie. — Z majątkiem, jaki wkrótce zdobędę, niema niepodobieństwa! Najtwardsza cnota kapituluje przed milionami! Chcieć mi jedynie potrzeba, a cały Paryż podziwiać będzie to śliczne cacko, mnie tylko oddane. Obecność tej zakonnicy krzyżuje mi jednak me plany, inaczej starałbym się niezwłocznie z tem pięknem dzieckiem zawrzeć bliższą znajomość.
Tak rozmyślając, Gérard spojrzał po raz pierwszy z uwagą na postać siostry miłosierdzia.
Zakonnica jak wspomnieliśmy miała około lat dwudziestu sześciu. Równie piękna jak jej towarzyszka, posiadała rysy twarzy rzadkiej regularności. Przepaska śnieżysto-biała zachodząca aż po brwi, ukrywała włosy o ciemnej barwie zapewne, sądząc po złotawej cerze jej oblicza.
Wielkie ciemno-błękitne oczy, o głębokim jak morze spojrzeniu, wyrażały wysoką inteligencyę wraz z silną wolą i niezrównaną słodyczą charakteru. Drobne usta, czysto zarysowane, z nieco grubszą zwierzchnią wargą, oznajmiały do-