Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/415

Ta strona została skorygowana.

Zrazu chciano zwołać dla wybadania wszystkich woźniców z całego Paryża, po głębszej jednak rozwadze zaniechano tego. Widocznem było, że i powożący naówczas był wspólnikiem zbrodni.
Błąkano się pośród ciemności, w pełni przypuszczeń, nie mając nawet nadziei, by prędzej lub później natrafić na wątek podobnie zuchwałego występku.
Tegoż samego dnia jednak szczęśliwy wypadek rzucił nieco światła na ową sprawę.
Około drugiej po południu woźny prokuratora rzeczypospolitej wszedł z oznajmieniem, iż reprezentant domu bankowego Rotszylda żąda widzieć się z pomienionym urzędnikiem.
Prokurator przyjął go natychmiast.
— Jakiż powód sprowadza pana do naszego biura? — zapytał, wskazując przybyłemu krzesło obok siebie.
— Przychodzę wskutek zamieszczonego artykułu w dzienniku.
— Artykułu ubliżającego domowi Rotszylda?
Bynajmnie... w całkiem innej sprawie. Trybunał, jak głosi pomieniony artykuł, zajmuje się żywo obecnie zniknięciem pewnej osobistości...
— A! pan mówisz o sprawie przy ulicy Joubert?
— Tak, o zniknięciu podróżnego, Edmunda Béraud, którego jakaś osobistość, przebrana za komisarza, uwiozła z Hotelu Indyjskiego. W dniu dzisiejszym przeczytałem pomieniony artykuł w dzienniku.
— I przynosisz mi pan jakieś wyjaśnienie w tej sprawie?
— Być może... Nazwisko Edmunda Béraud zwróciło moją uwagę, a dlaczego? opowiem panu. Przed dwoma tygodniami przyjmowałem w mym gabinecie osobę tego nazwiska, która przyniosła mi czek, wydany przez dom handlowy Mortimera dla banku francuskiego. Dom Mortimera jest jednym z najznakomitszych w Kalkucie. Osoba ta prosiła mnie, by jej zinkasować ów czek, otwierając bieżący rachunek w naszem biurze kredytowem na sumę, jaką czek przedstawiał.