Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/419

Ta strona została skorygowana.

— Pomyślniej, niźli się spodziewałem...
— Ach! pozwól... niechże cię uściskam za tę dobrą nowinę! — zawołała promieniejąca i rzuciła się, jak szalona, na szyję starego włocha, okrywając go pocałunkami.

V.

— A ileż chce dać ów zacny człowiek? — pytała po czułem, gorącem podziękowaniu.
— Do stu pięćdziesięciu tysięcy franków, w trzech częściach, każda po pięćdziesiąt tysięcy — odrzekł Agostini. — Winienem jednak panią uprzedzić, iż co do tej nowej pożyczki kładzie on pewien warunek.
— Choćby był najuciążliwszym, nakłonię ku niemu Jerzego.
— Uciążliwym nie jest pod względem pieniężnym... Pan Wiliam Scott chce tylko poznać wierzycieli, wobec których wicehrabia przyjął zobowiązania, którym wydał podpisy, oraz chce wiedzieć ogólną cyfrę długów pana de Nervey.
— A! czy on czasem nie ma zamiaru wykupienia wszystkich weksli Jerzego?
— Nic nie wiem... Jestem jedynie tylko jego posłannikiem. Nie mogłażbyś pani otrzymać od pana de Nervey listy jego wierzycieli?
— Trudna to będzie sprawa... — mruknęła Melania. — Jerzy w niektórych razach jest zacięcie upartym.
— Jeśli się uprze, tem gorzej dla niego... Warunek jest postawiony sine qua non, musi poddać się temu lub interes się rozchwieje.
— Otrzymam nazwiska, jakich pan żądasz — rzekła po chwili. — Przyniosę je panu pojutrze. Znam jednego z tych wierzycieli, jest to niejaki Bloch, mieszkający przy ulicy Hanowerskiej, pożyczył on Jerzemu dwadzieścia pięć tysięcy franków.